"Tak upada idea ratownika na motocyklu". Bydgoski motoambulans od trzech tygodni kurzy się w garażu
W Bydgoszczy ratownicy na motocyklach jeżdżą już siódmy sezon. Docierają do pacjenta szybciej niż czterokołowa karetka, bo po drodze omijają korki, słupki czy inne przeszkody. - W ratownictwie medycznym chodzi o czas i taka też od początku była idea powołania Motocyklowego Zespołu Ratownictwa Medycznego w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia w Bydgoszczy - jak najszybciej udzielić pomocy potrzebującemu - mówi TOK FM Krzysztof Wiśniewski, rzecznik pogotowia.
Jak wylicza, miesięcznie pojazdy te interweniowały średnio 60-70 razy. - Motoambulans był stworzony do niesienia pomocy we wszystkich przypadkach zagrożenia życia, choć w pierwszej kolejności do sytuacji w miejscach publicznych, na przykład wypadek komunikacyjny czy zasłabnięcie. Był jednak dysponowany także do pacjentów potrzebujących pomocy w domu, w przypadku braku ambulansów - nadmienia rzecznik.
W Bydgoszczy motocykle ratunkowe są dwa. - Zakontraktowany z Narodowym Funduszem Zdrowia jest jeden, ale w razie awarii czy serwisu mamy drugi. BMW jeździ, suzuki czeka w garażu - mówi Wiśniewski. Motocykle ratunkowe są oznakowane - oklejone w barwy ratunkowe. Mają też sygnalizację świetlną i dźwiękową. - To taka mała karetka - dodaje ratownik.
Teraz dwa motocykle stoją w garażu
Kilka tygodni temu Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Bydgoszczy otrzymała pismo z Ministerstwa Zdrowia przypominające, że ratownik na motocyklu nie może samodzielnie wyjeżdżać do zdarzeń. Musi być przypisany do jednego z zespołów ratunkowych. - System ratownictwa medycznego zakłada funkcjonowanie: ambulansu czterokołowego, śmigłowca ratunkowego i oddziału ratunkowego. Motocykl wpisany nie jest - stwierdza nasz rozmówca. - To sprawia, że upada cała idea funkcjonowania ratownika na motocyklu. Potrzebna jest szybka nowelizacja ustawy - dodaje.
Wiśniewski podkreśla jednak, że zaistniała sytuacja nie oznacza, iż motocykl ratowniczy ugrzęźnie w garażu na stałe, choć na pewno będzie dysponowany rzadziej. - Od początku tego sezonu - czyli od 1 maja - do 17 maja, kiedy otrzymaliśmy pismo z ministerstwa, wyjechał 30 razy. Od 17 maja nie był dysponowany ani razu. Ale będzie jeździł - uspokaja rzecznik.
Za motoambulansem ma jeździć normalna karetka. - Motocykl zyskuje jednak na czasie. Jeżeli z naszej stacji przy ulicy Markwarta dysponowalibyśmy równocześnie do Fordonu i ambulans, i motoambulans, ratownik na motorze dojedzie do pacjenta o kilka minut szybciej. To bardzo dużo - przekonuje Wiśniewski. - Pamiętajmy, że tylko cztery minuty zatrzymania krążenia i niepodjęcia przez świadków resuscytacji mogą doprowadzić do nieodwracalnych zmian w mózgu, więc minuty, a czasami wręcz sekundy, decydują o zdrowiu i życiu pacjenta - dodaje.
To nie jest zwykły ratownik
Rzecznik zwraca uwagę, że ratownik na motocyklu ma bardzo odpowiedzialną pracę. - Jedzie do pacjenta sam, a musi wykonać wszystkie procedury, które wykonuje dwu- albo trzyosobowy zespół - stwierdza. - Musi być więc wykwalifikowanym i dobrym ratownikiem medycznym, pielęgniarzem czy lekarzem. Mysi być też wyśmienitym motocyklistą. W Bydgoszczy jest takich dziewięciu - tłumaczy dalej Wiśniewski.
Do tego potrzebny jest też oczywiście sprzęt. To, co ma przy sobie ratownik na motocyklu, jest zbliżone do tego, w co wyposażony jest czterokołowy ambulans. - Nie ma noszy czy krzesełka kardiologicznego z racji gabarytów, ale tym, co mamy, jesteśmy w stanie zabezpieczyć każdego pacjenta w przypadku każdego zagrożenia zdrowotnego - zapewnia.
Z drogi, jedzie ambulans!
Kierowcom warto przypominać, by rozglądali się i byli czujni. - Kierowcy nie widzą czterokołowego ambulansu. Czasem zachowują się irracjonalnie, nagle hamują. Motocykl jest dużo mniejszy, szybszy. Bywa, że raz patrzymy w lusterko i motocykla nie ma, a patrzymy drugi raz i ten jest już przy nas. Pamiętajmy, że nawet lekkie zajechanie drogi motocyklowi czy lekkie jego dotknięcie, może spowodować upadek - zwraca uwagę nasz rozmówca.
Wiśniewski przypomina tragiczny wypadek ratownika na motocyklu. Dwa lata temu ratownik Grzegorz Piórkowski - jadąc do pacjenta - zginął w wypadku. Na rondzie Skrzetuskim kierująca autem kobieta nie zauważyła ratownika i nie ustąpiła mu pierwszeństwa.
Sezon ratowników na motocyklu potrwa do końca października.
-
Min. Moskwa chce zabierać paszporty krytykom PiS-u. "Putin też by chciał, żeby Nawalny wyjechał"
-
Rosja kończy jako wasal Chin. "Putin brzmiał płaczliwie, jak suplikant lekko zdesperowany"
-
Gdzie jest Adrian Klarenbach? Nieoficjalnie: Gwiazdor TVP zawieszony. Poszło o posła Zjednoczonej Prawicy
-
"Chiny najbardziej boją się jednego". Prof. Góralczyk zdradza, jak działa Pekin. "Przemalować, przechytrzyć"
-
Siedem osób rannych podczas egzekucji komorniczej w Brzegu. Doszło do wybuchu
- PiS plus Konfederacja równa się kolejny rząd? "Ona będzie Solidarną Polską do kwadratu"
- Książę William jest w Polsce. Niespodziewana wizyta w Rzeszowie
- Czy Emigracja XD jest przereklamowana?
- Apostazja - jak wystąpić z Kościoła? Wzór oświadczenia
- Okrzyki "Judasze", poleciały jajka. Incydent przed wystąpieniem wicepremiera Kowalczyka w Jasionce